poniedziałek, marca 27

Najlepsze klipy ever wg Bolszojmena



Nancy_Sinatra - These shoes are made for Walking.
Klip z 1966, Nancy, śpiewała m.in. tytułowy utwór w James Bond - You Only live twice.



Beastie_Boys vs Fat Boy Slim - Body Movin'

Kraftwerk - Das Model. Te zdjęcia! Ta moda lat '80!



Pearl_Jam - Do the Evolution. Fenomenalna kreskówka autorstwa boga komiksu - Tima McFarlaina.



The_Avalanches - Frontier Psychiatrist. Bo prostui wyjebany w kosmos :)

czwartek, marca 23

zassane z sieci: IV RP dla początkujących

(znalezione na forum www.di.com.pl )
autor: micked






Mały poradnik dla polityka w IV Rzeczpospolitej

Pamietaj o ostatniej poprawce do ordynacji: jezeli masz brata blizniaka, twoj brat nie moze kandydowac. Ty, oczywiscie, mozesz, jesli twoj brat nie ma brata blizniaka.

Jezeli wyniki wyborow nie potwierdzaja sondazy, tym gorzej dla wynikow wyborow.

Im bardziej wygrales wybory, tym wiecej wladzy musisz oddac. Pamietaj, przegrany bierze wszystko. Jesli probujesz dzielic sie wladza, zamiast ja oddac, to znaczy, ze jestes zadny wladzy.

Negocjacje polityczne najlepiej jest prowadzic w warunkach kameralnych, wystarczy stol, kilka krzesel i kamery telewizyjne.

Musisz nauczyć się wcześnie wstawać. Uzgodnij z kolegami z zaprzyjaznionej partii, kto kogo bedzie budzil o piatej rano.

Do wladz parlamentu mozna wybrac kazdego, kto spelnia trzy warunki: nie byl bohaterem filmow rysunkowych, nie korzysta z solarium i nie zaprosilbys go na swoje imieniny.

W negocjacjach badz elastyczny, nie przywiazuj sie do wlasnego zdania. Partnerzy, z ktorymi chcesz utworzyc koalicje, wytlumacza ci dlaczego nie chcesz tego zrobic, i dlaczego chcesz utworzyc koalicje, z tymi, z ktorymi nie chcesz.

Polityk, kiedy mysli "tak", mowi "byc moze", kiedy mysli "byc moze", mowi "nie wiem", kiedy mysli "nie wiem", nie mowi nic, kiedy mysli "nie", zglasza 21 postulatow.

Nie jest wazne, co mowia fakty i pokazuja konkrety, liczy sie, co mowia Fakty i opisuja gazety.

Sa trzy stopnie zagrozenia w polityce: wrogowie, smiertelni wrogowie i przyjaciele z koalicji.

Jezeli nie pamietales o tych radach, i dales sie zaskoczyc, pozostaje ci tylko samoobrona.

niedziela, marca 19

Protiw batka Łukaszenko: Bolszojemen & the Free Belarusians.

Było marcowe szare popołudnie kiedy dotarłem pod reżimową ambasadę Białorusi. Już z okien autobusu dojrzałem nad okazałym budynkiem ambasady łopoczącą oszczerczo zielono-czarną flagę łukaszenkowską.











Tuż przed ambasadą drwiąco kontrastował biało-czerwono-biały zakazany, historyczny sztandar Białorusi rozwinięty nad skromnym namiotem opozycjonistów. Przypomniało mi się miasteczko namiotowe na Majdanie sprzed roku, tam również łopotały flagi wolnej Białorusi. Ale tam takich namiotów były setki. A na wiertniczej stoi jeden namiot w którym garstka zapaleńców czuwa aby kazdy Białorus głosujący w ambasadzie dowiedział się że może wybrać innego kandydata niż batka Łukaszenko. Tego jednego skromnego namiotu i ambasady pilnują nasi policjanci, czujnie obstawiający kilkoma radiowozami teren. Nic dziwnego - przy obecnej sytuacji politycznej łatwo o prowokację.

W środku namiotu zastałem mojego rozmówce - Antona i dwoje jego przyjaciół czuwających w śpiworach, namiot był wypełniony zapasami żarcia, śpiworami, karimatami i styropianem (i tego typu sprzętem turystycznym który pomagał im tam koczować od tygodnia). Panował ogólny bałagan, byłem zdumiony kiedy zauważyłem że Białoprusini mają podciągnięty kabel i są połączenie internetowe za pomocą laptopa. Usadowiłem sięna własnym plecaku i zaczęliśmy wywiad. Od razu zepsuł mi się dyktafon i musiałem się odwołać do technik archaicznych w postaci kartki i długopisu. To zapis tej rozmowy:
P: Jaki jest cel pikiety pod ambasadą białoruską w Warszawie?
O: Jest ona częścią odbywającego się „Tygodnia Solidarności z Białorusią”. Akcja namiotowa pod ambasadą ma na celu danie świadectwo demokratycznym aspiracjom Białorusinów, np. poprzez wywieszenie prawdziwej flagi białoruskiej obok reżimowej flagi na ambasadzie. Ma na celu także informowanie o możliwości głosowania na kandydatów opozycji, oraz propagowanie wśród głosujących Białorusinów demokratycznej alternatywy dla Łukaszenki.

P: Pod ambasadą stoją wzmocnione patrole policyjne znacznie liczniejsze niż paru Białorusinów w namiocie, dlaczego was tak pilnują?
O: Polska policja nas ochrania i jesteśmy im za to wdzięczni – oni naprawdę nam pomagają

P: Czego się należy spodziewać w dniu wyborów na Białorusi?
O: To wielka niewiadoma i każdy scenariusz jest możliwy. Możliwe są rozwiązania siłowe i inne represje. My liczymy że jeżeli dojdzie do masowych wielotysięcznych manifestacji milicja będzie przechodzić na stronę obywateli.
Jest pewnym że po wyborach będzie zupełnie odmieniona, te wybory spowodowały zaostrzenie się sytuacji politycznej, zmusiły ludzi do refleksji nad systemem rządów i określenia się. Paradoksalnie ta polaryzacja stanowisk wzmocniła opozycję.

P: Jakie są dalsze plany działania środowiska białoruskiego w Polsce? Co po wyborach?
O: Wszystko zależy od rozstrzygnięcia wyborów i jego następstw. Niewykluczone że kolejne represje zmuszą więcej Białorusinów do wyjazdu z kraju, a przez to wzmocnienie tego środowiska na terenie RP.

P: Jak oceniacie dotychczasowe wsparcie demokracji na Białorusi ze strony UE?
O: Niestety jest ono głównie deklaratywne. Za słowami nie idą czyny. A nawet takie dobre pomysły jak radio i telewizja niezależna od władz, a finansowane przez kraje UE toną w trudnościach. Telewizja do tej pory nie została uruchomiona a radio nadaje za krótko i na niepopularnych, średnich falach.

P: Jakiej pomocy oczekują Białorusini od UE?
O: Białorusini są narodem zdecydowanym iść w kierunku Europy a nie Rosji, dowodzą tego badania społeczne w których większość obywateli wybiera orientacje na Europę. Czego potrzebują Białorusini to jasny sygnał ze strony Unii i jej członków że są oni mile widziani i oczekiwani w Europie.

P: Jakie znaczenie ma dla Białorusinów poparcie w Polsce?
O: Polacy bardzo nam pomagają. Można to porównać do pomocy jaką wy (Polacy) otrzymaliście od zachodu w latach 80. To wszystko co robią nasi polscy przyjaciele dodaje nam nadziei
P: Czy impulsem dla przemian na Białorusi mogą być zmiany w Rosji w związku ze zbliżającymi się wyborami prezydenckim FR w 2008?
O: To bardzo daleka perspektywa. Uważam że sytuacja w naszym kraju musimy załatwić bez oglądania się na Rosję. CO więcej to raczej demokratyczne przemiany u nas mogą wpłynąć na reformy w Rosji.

(rozmowa odbyła się 18.III.06,
pod ambasadą Białorusi,
przy ul. Wiertniczej, w Wa-wie)

P.S. Pozdrowienia i Podziękowania dla Władka który udał się do jaskini lwa jako obserwator OBWE, dzięki za gorącą relacje z Mińska!

piątek, marca 10

gościnnie u Bolszojmena: Roman Dmowski!

Roman Dmowski

UKRAINA JAKO NARODOWOŚĆ

Wyraz "Ukraina", który do niedawna jeszcze oznaczał ziemie kresowe na południowym wschodzie Polski, w języku politycznym ostatnich czasów przybrał nowe znaczenie. W dzisiejszym postawieniu kwestii ukraińskiej przez Ukrainę rozumie się cały obszar, którego ludność mówi w większości narzeczami małoruskimi, obszar, na którym mieszka blisko pięćdziesiąt milionów ludzi.
Narzecza wschodnio-słowiańskie, zw
ane ruskimi, z początku mało się między sobą różniące, liczebnie się bardzo rozrosły przez kolonizację słabo zaludnionych obszarów od Karpat aż do Pacyfiku, i przez asymilację ich ludności. Wyraźne zróżnicowanie ich na odłamy wielko- i małoruski — dodać jeszcze trzeba trzeci, białoruski — nastąpiło dopiero po zniszczeniu i spustoszeniu Wielkiego Księstwa Kijowskiego przez koczowniczych Połowców.
Język wielkoruski, rosyjski, kształtował się na leśnym obszarze między Wołgą i Oką, na którym osadnicy słowiańscy zlewali się stopniowo ze szczepami fińskimi i który przez dwa stulecia pozostawał pod jarzmem mongolskim. Stał się on językiem państwa moskiewskiego, późniejszej Rosji, i wydał wielką, bogatą i oryginalną literaturę. Natomiast mowa małoruska stała się mową południowego zachodu, który wchodził coraz bardziej w sferę panowania polskiego. Była ona mową podkarpacia, które przez krótki czas tworzyło własne państwo, Królestwo Halickie, oraz mową osadników, posuwających się pod osłoną potęgi polskiej coraz głębiej w step, coraz dalej na wschód, za Dniepr, od Czerwonej Rusi przez Podole, Kijowsz
czyznę, województwo czernihowskie i połtawskie, i wchłaniających w siebie żywioły stepowe.
Po utracie tych województw przez Polskę i następnie po rozbiorze Polski posuwanie się tych osadników na wschód, poza Don, i na południe, ku morzu Czarnemu, nie ustało i nie ustało dalsze szerzenie się mowy małoruskiej. Stąd olbrzymi obszar, jaki ona obecnie zajmuje.
Ludność małoruska różni się od wielkoruskiej nie tylko mową. Już sam fakt, że ostatnia kolonizowała obszary leśne i mieszała się ze szczepami fińskimi, gdy pierwsza szerzyła się na stepie, wchłaniając w siebie jego wędrownych mieszkańców, musiał wytworzyć dużą różnicę. Jeszcze większa wynikła z różnicy w losach dziejowych. Gdy tamta, pozostając długo w sferze panowania mongolskiego, urabiała się pod jego wpływami, ta uległa silniejszym lub słabszym wpływom zachodnim, polskim, a nawet w znacznej swej części przez Unię kościelną wciągnięta została w sferę wpływu Kościoła Rzymskiego. Można nawet powiedzieć, że różnice charakteru, psychologii są większe, niż różnice mowy.
Trzeba wszakże stwierdzić, że pomiędzy poszczególnymi ziemiami, na których rozbrzmiewa mowa małoruska, a jak dziś się mówi ukraińska, istnieją ogromne różnice warunków przyrodzonych i większe jeszcze różnice w losach dziejowych. Zaczynając od ziem podkarpackich, które już blisko tysiąc lat temu należały do Polski, a od Kazimierza Wielkiego do pierwszego rozbioru bez przerwy stanowiły integralną część Korony, które wreszcie nigdy nie były pod panowaniem rosyjskim, a kończąc na pobrzeżu czarnomorskim i późno kolonizowanych ziemiach na wschód od Połtawszczyzny, które nigdy nie widziały panowania polskiego, można podzielić obszar mowy małoruskiej na jakie siedem czy osie
m odrębnych całości, z których każda miała inną historię. Stąd głębokie różnice duchowe, kulturalne i polityczne między poszczególnymi odłamami ludności, mówiącej po małorusku, i ogromnie ubogi zapas tego, co jest wszystkim odłamom wspólne.
Kwestia ukraińska stoi w przeciwieństwie do kwestii wszystkich innych odradzających się narodowości. Tam, w każdym wypadku jest to sprawa paru lub kilku milionów ludności względnie jednolitej, gdy tu chodzi o dziesiątki milionów, za to rozpadające się na bardzo różnorodne grupy terytorialne. Przy tej różnorodności mówić o istnieniu narodu ukraińskiego można tylko z wielką licencją.
Niemniej przeto sam fakt istnienia ludu, odcinającego się wyraźnie od sąsiednich lub zamieszkujących z nim te same ziemie mową, zwyczajami, charakterem, wreszcie religią lub obrządkiem, już rodzi kwestię, która w sprzyjających warunkach zjawia się na terenie politycznym, bądź na skutek dążeń działaczy, wychodzących z tego ludu, bądź też przez machinację państw, usiłujących wygrać ją w swoim interesie. To było nieuniknione i
na obszarze mowy małoruskiej.
Kwestia narodziła się jednocześnie, w połowie dziewiętnastego stulecia, w dwóch odległych od siebie punktach.
Ruch samorzutny, podjęty przez ludzi czystych i bezinteresownych, szukających odrębnego kulturalno-literackiego wyrazu dla odrębnego ducha swego ludu zjawił się w tym czasie na Ukrainie zadnieprzańskiej. Głównym jego przedstawicielem był poeta Szewczenko.
Nie było to przypadkiem, że kolebką jego była ta właśnie ziemia. Dawne województwa czernihowskie i połtawskie to była najbardziej stylowa Ukraina, najpiękniejsza rasowo i najbujniejsza duchowo. Ta ziemia wydała w pierwszej połowie XIX stulecia wielkiego pisarza Hohola (Gogola), który, choć pisał po rosyjsku, wyrażał w swej twórczości ducha Ukrainy. Ona też pozostała ogniskiem ruchu ukraińskiego w państwie rosyjskim.
Rząd rosyjski nie stawiał przeszkód tej pracy kulturalno-literackiej, aczkolwiek patrzył na nią niezbyt chętnym okiem. Traktował on ten ruch jako regionalistyczny. Natomiast Polacy, ze zrozumiałych względów, darzyli go sympatią i zachęcali do przekształcenia się na polityczny. Ich pragnieniem było wygrać go przeciw Rosji. Było to dążenie całkiem logiczne. W państwie, w którym żywioł rosyjski usiłował zalać wszystko, należało dla własnej obrony podsycać wszelkie dążenia do narodowego przeciwstawienia się Rosji. Zaczynając od powstania [18]63 r., na którego sztandarach obok Orła i Pogoni umieszczono św. Michała, a kończąc na Dumie rosyjskiej, w której za przykładem Koła Polskiego powstała autonomiczn
a grupa ukraińska, stale istnieje pewien związek sympatii między polityką polską w państwie rosyjskim a ruchem ukraińskim.
Drugim punktem, w którym kwestia się zjawia, jest zabór austriacki, Wschodnia Galicja. Tam początki są całkiem inne. Tam rząd austriacki wytwarza kwestię ruską w celu osłabienia Polaków. Jak mówiono w Galicji, "hrabia Stadion wynalazł Rusinów". Stąd kwestia tego ruchu stanęła tam od razu jako kwestia polityczna, praca zaś nad odrodzeniem kulturalnym była traktowana raczej jako zabieg pomocniczy do polityki.
Była to kwestia czysto miejscowa, kwestia państwa austriackiego, obejmująca wschodnią Galicję i północną Bukowinę, Rusini (Ruthenen) stali się prawno-politycznie jedną z narodowości austriackich. Nie wszyscy się za takich uznali: obok nielicznych żywiołów, uważających się za Polaków (gente Ruthenus, natione Polonus), silny odłam (starorusini) uważał się za Rosjan i posługiwał się w życiu kulturalnym językiem rosyjskim, uważają
c mowę małoruską jedynie za gwarę ludową. Ten kierunek był podsycany i zasilany przez Rosję, która aż do wojny 1914 r. patrzyła na Galicję Wschodnią jako na przyszłą swą zdobycz.
Dopiero pod koniec ubiegłego stulecia zaczęto mówić o narodowości "ukraińskiej", zaludniającej zarówno Galicję Wschodnią, jak południe państwa rosyjskiego, i zjawiła się kwestia "ukraińska" jako zagadnienie przyszłości politycznej ziem, przez tę narodowość zaludnionych. Od tego czasu w austriackim języku politycznym wyraz "Rusini" szybko jest wypierany przez nowy termin "Ukraińcy".


UKRAINA W POLITYCE NIEMIECKIEJ

Łatwość, z jaką sfery polityczne wiedeńskie z miejscowego, wąskiego pojęcia Rusinów (Ruthenen) przeskoczyły na szerokie pojęcie Ukraińców i wewnętrzną austriacką kwestię ruską zamieniły na międzynarodową ukraińską, była zadziwiająca. Byłaby ona wprost niezrozumiałą, gdyby nie głęboka zmiana, która zaszła współcześnie, pod koniec ubiegłego stulecia w położeniu Monar
chii habsburskiej.
Związane od kilkunastu lat z Niemcami przymierzem Austro-Węgry zamieniły pod koniec stulecia to przymierze na związek głębszy, ściślejszy, prowadzący z jednej str
ony do tego, żeby Niemcom i Węgrom Monarchii, zagrożonym w swym panowaniu przez inne narodowości, dać silne oparcie w Niemcach Rzeszy, z drugiej zaś do podporządkowania dyplomacji austro-węgierskiej polityce zewnętrznej cesarstwa niemieckiego. Już wtedy dla poruszeń polityki austriackiej, których nie można było zrozumieć w Wiedniu, znajdowało się wyjaśnienie w Berlinie.
Otóż w owym czasie literatura polityczna wszech-niemiecka zaczęła się żywo zajmować wypracowywaniem koncepcji nowego państwa — wielkiej Ukrainy. Jednocześnie utworzono konsulat niemiecki we Lwowie, nie dla obywateli niemieckich, których we wschodniej Galicji właściwie nie było, ale do współpracy politycznej z Ukraińcami, co zresztą publicznie zostało ujawnione.
Ujawniono też żywą akcję na terenie spraw ruskich Związku Obrony Kresów Wschodnich (Ostmarkenverein), założonego w Niemczech do walki z polskością.
Okazało się, że z chwilą zamiany kwestii na ukraińską środek ciężkości polityki w tej kwestii przeniósł się z Wiednia do Berlina.
Pytanie teraz, dlaczego Niemcy, nie posiadające ludności ruskiej w swym państwie, tak żywo się tą kwestią zajęły. Nie mogła to być idealistyczna, bezinteresowna chęć popierania odradzającej się narodowości, ile że zainteresowanie kwestią wychodziło od rządu i od sfer reprezentujących zaborczą politykę niemiecką. Było to wygrywanie kwestii w interesach niemieckich. Przeciw komu?
W okresie poprzedzającym wojnę światową Niemcy patrzyły na Rosję jako na pole swej eksploatacji ekonomicznej i sferę swych wpływów politycznych. Nawet poza granicami Niemiec czasami traktowano Rosję jako część szerszego imperium niemieckiego. Z tego stanowiska dążyli oni do osłabienia jej zarówno politycznego, jak gospodarczego: chodziło im o to, żeby nie była ona zdolna do przeciwstawienia się im na żadnym polu.

Pod koniec właśnie ubiegłego stulecia Rosja, która główne bogactwo ziem małoruskich widziała w ich niesłychanie urodzajnym czarnoziemie, zaczęła energicznie eksploatować znajdujące się tam obfite pokłady żelaza i węgla kamiennego i na nich budować swój własny przemysł, obliczony nie tylko na zapotrzebowanie krajowe, ale i na obce rynki wschodnie. Dla Niemiec oznaczało to nie tylko zmniejszenie w przyszłości rynku rosyjskiego dla ich wwozu, ale także nowe współzawodnictwo na rynkach azjatyckich.
Z drugiej strony, Niemcy pod koniec ubiegłego stulecia umocniły się w Turcji i zaczęły prowadzić dzieło całkowitego jej opanowania. Tu wielką przeszkodą dla nich była pozycja Rosji na morzu Czarnym i dostęp jej, do Bałkanów.
Wszystkie te niebezpieczeństwa i te trudności usuwał śmiały pomysł utworzenia niepodległej, wielkiej Ukrainy. Nadto, zważywszy słabość kulturalno-narodową żywiołu ukraińskiego, jego niejednolitość, obecność na pobrzeżu morskim różnorodnych żywiołów etnicznych, nic wspólnego nie mających z ukrainizmem, obfitość w kraju ludności żydowskiej, wreszcie dość znaczną ilość osadników niemieckich (w Chersońszczyźnie i na Kry
mie) — można było mieć pewność, że nowe państwo uda się wziąć pod silny wpływ niemiecki, ująć w ręce niemieckie jego eksploatację i całkowicie pokierować jego polityką. Niepodległa Ukraina zapowiadała się jako gospodarcza i polityczna filia Niemiec.
Natomiast Rosja bez Ukrainy, pozbawiona jej zboża, jej węgla i żelaza, pozostałaby państwem wielkim terytorialnie, ale niesłychanie słabym gospodarczo, nie mającym żadnych widoków na gospodarczą samodzielność, skazanym na wieczną zależność od Niemiec. Odcięta zaś od Morza Czarnego i od Bałkanów, przestałaby wchodzić w rachubę w sprawach Turcji i państw bałkańskich. Teren ten pozostałby całkowicie domeną Niemiec i ich pomocnicy, Monarchii habsburskiej.
Z punktu widzenia celów polityki niemieckiej względem Rosji największym niewątpliwie dziełem tej polityki byłaby wielka Ukraina.
Był wszakże jeszcze ktoś, przeciw komu Niemcy uważały plan ukraiński za zbawienny.
Gdy kwestia polska w
drugiej połowie XIX w. zeszła z porządku dziennego spraw międzynarodowych i zamieniła się w wewnętrzną kwestię trzech mocarstw rozbiorczych, polityka niemiecka była jedyną, która, miała otwarte oczy na całość tej kwestii. Nie podzielała ona optymizmu Rosji i Austrii i nie przestała się obawiać powrotu tej kwestii na grunt międzynarodowy. Nie ukrywał tego Bismarck, a i Bülow otwarcie mówił, że Niemcy walczą nie tylko ze swymi Polakami, lecz z całym narodem polskim.
Niemcy rozumieli, iż odbywający się szybko postęp ich polityki na terenie światowym prowadzi do wielkiego konfliktu. Chwile zaś wielkich starć między mocarstwam
i mają to do siebie, że wtedy tłumione w czasie pokoju kwestie wdzierają się na teren międzynarodowy. Kwestia polska nie była tak zduszona, żeby już nigdy wypłynąć nie mogła; przeciwnie, pod koniec XIX stulecia rozpoczął się w Polsce ruch odrodzenia politycznego, tworzył się we wszystkich trzech zaborach jeden wielki obóz narodowy, świadczący, że nowe pokolenia polskie czegoś się nauczyły, przemawiający językiem naprawdę politycznym, którego od dawna już w Polsce nie słyszano.
Wystąpienie Polski na widownię międzynarodową, jako wielkiego narodu, byłoby dla polityki niemieckiej wielką klęską. Jeżeli nie można było tego narodu zniszczyć, trzeba go było zrobić małym. Na to zaś najprostszym sposobem było stworzenie państwa ukraińskiego i posunięcie jego granic w głąb ziem polskich tak daleko, jak daleko sięgają dźwięki mowy ruskiej.
Plan ukraiński tedy był sposobem zadania potężnego ciosu jednocześnie Rosji i Polsce.
Ten plan na papierze urzeczywistniono. Tym papierem był traktat podpisany w r. 1918 w Brześciu Litewskim przez skleconą ad hoc delegację Rzeczypospolitej Ukraińskiej z jednej strony, przez Niemcy, Austro-Węgry, Turcję i Bułgarię z drugiej. Pozostał on na papierze, bo potężne do niedawna Niemcy w owej chwili zdolne były już tylko papiery podpisywać.
Pozostał on jako testament cesarskich Niemiec, w trudnej powojennej dobie czekający na wykonawców.


frgamenty artykulu Romana Dmowskiego z sierpnia 1930: KWESTIA UKRAIŃSKA
zdjęcia przedstawiają podpisy R.D. na tekscie traktatu Wersalskiego i jego samego podczas kongresu pokojowego.

czwartek, marca 2

godzina duchów: wspomnienie o Beksińskich




Delacroix: namiętne grubaski ...

 
 
 
  Posted by Picasa

exclusive: Bolszojmen vs Rekonkwista !

Witam,
plotki jakoby blogspot Bolszojmena umarł są grubo przesadzone, tym razem odkrywam niuanse tzw. wojny gazowej. Poniżej ekskluzywne wyjątki z mojego obszernego artykułu pt. >>Energetyczna rekonkwista. Bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy w kontekście debaty nad wspólną polityką energetyczną UE<< w najnowszym numerze "Integracji Europejskiej" . miłej lektury :-)
Bolszojmen


"W rok po pomarańczowej rewolucji europejska opinia publiczna ponownie zwróciła swe oczy ku Ukrainie. Ku zaskoczeniu rosyjskich władz, czterodniowe odcięcie przez Gazprom dostaw ropy na Ukrainę, i kilkugodzinne zakłócenia w dostawach tego surowca do krajów UE odbiły się głośnym echem w mediach światowych.(...)

> Na starym kontynencie <
(...) Te kilka dni, nieco wyolbrzymionego, zagrożenia przyniosło nad podziw pozytywne efekty. Unaoczniły one strategiczne znaczenie Ukrainy dla bezpieczeństwa UE a także całkowitą zależność koncernów rosyjskich od administracji prezydenckiej. Tej obawie przed zimnymi kaloryferami, zawdzięczamy nowy impuls w dyskusji o wspólnotowej polityce energetycznej. Uznawane dotąd powszechnie w „starej Europie” dogmaty, okazały się nie adekwatne do problemów poszerzonej wspólnoty. Polscy europosłowie zrobili wiele, aby uzmysłowić swoim kolegom, że problemy Ukrainy są także problemami środkoweuropejskich i nadbałtyckich członków UE, tradycyjnie uznawanymi przez Rosję za strefę wpływów – tzw. „bliską zagranicę”. Jeżeli Unia ma działać zgodnie z zasadą solidarności, trudno wyobrazić sobie dalsze lekceważenie, przez główne potęgi europejskie, interesów narodowych nowych członków, w imię strategicznej przyjaźni z Rosją. (...)

> Pomarańczowy kryzys <
(...) Jedynym namacalnym skutkiem porozumienia z Gazpromem jest kryzys konstytucyjny i parlamentarny. Kontrowersje wokół tajnej treści umowy doprowadziły do zawiązania jednorazowego sojuszu dotychczasowych wrogów: Bloku Julii Tymoszenko (BjuTy) i Partii Regionów Wiktora Janukowycza. Wspólnie przegłosowali wotum nieufności dla gabinetu Jechunarowa. Sęk w tym, że głosowanie to przeprowadzona według zapisów znowelizowanej konstytucji. Tymczasem premier i prezydent negują legalność tego rozwiązania, argumentując, że nowela będzie obowiązywać dopiero od marca. Ponieważ trybunał konstytucyjny nie działa, nikt nie jest w stanie odpowiedzieć autorytatywnie czy rząd Ukrainy działa legalnie. (...)
> Energetyczna rekonkwista <
(...) W tekście sprawa kryzysu jest potraktowana jako przyczynek do szerszego przedstawienia problemów bezpieczeństwa energetycznego Ukrainy. Pomimo że kraj ten nie jest członkiem Unii, ani nie będzie nim w dającej się określić perspektywie, nie sposób budować wspólną, efektywną strategię energetyczną bez współpracy z tym państwem. Jeszcze większy wpływ ma sytuacja ukraińskiej energetyki na regionalne i nasze, polskie interesy narodowe. Rozważając kwestie polskiej i europejskiej polityki energetycznej, należy zwrócić uwagę że styczniowy kryzys jest logiczną konsekwencją ekspansywnej polityki FR. Mowa o trwającej od początku rządów Putina, ostrej walki o rynki energetyczne środkowo – wschodniej części kontynentu. W tej walce styczniowa „wojna” jest tylko jedną z wielu bitew istnej „energetycznej rekonkwisty” prowadzonej przez ekipę Władimira Putina. (...)

> Restauracja ambicji <
(...) Czarę goryczy dopełniło wycofanie się Ukrainy z Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej która jest ulubionym projektem Putina. Pełni ona rolę głównego filaru w kremlowskim planie odzyskania wpływów w dawnej strefie wpływów ZSRR, w oparciu o instrumenty ekonomiczne i energetyczne. Z perspektywy Kremla decyzja o opuszczeniu WPE była równoznaczna z wyrzeczeniem się prawa do dostaw surowców energetycznych po preferencyjnych cenach. (...)
> Kierunki natarcia <
(...) W stosunkach z Unią Europejską, Rosja dąży do możliwie największego nasycenia rynku swoimi produktami, i w rezultacie – uzależnienie odbiorców od dostaw z kierunku wschodniego. Rosjanie z sukcesami stosują zasadę umów dwustronnych, tak by nie stwarzać okazji do porozumienia między poszczególnymi odbiorcami. W polityce wobec członków WNP i dawnego bloku radzieckiego, cele są jeszcze ambitniejsze: przejmowanie lokalnego wydobycia, rafinerii, rurociągów i terminali transportu surowców. Celem jest polityka energetycznego dyktatu wobec uzależnionych tym sposobem odbiorców i krajów tranzytowych. Wystarczy przypomnieć przypadki z ostatnich tygodni, kiedy pod presją szantażu cenowego Gruzja i Mołdawia ugięły się wobec żądań Moskwy dotyczących dopuszczenia jej do udziału w miejscowej infrastrukturze. (...)"