środa, grudnia 28

Wyprawa kijowska 21-30.XII.2005

Ave!

Po krótkiej przerwie technicznej spowodowanej odciéciem od cywilizacji tyechnicznej powracam do pisania tego bloga. Niemal tydzie bez internetu to dla mnie prawdziwy szok kulturowy ale i ciekawe dowiadczenie, zreszta po warszawskich (i nie tylko) melanzach w Kijowie u rodziców odpoczywam od wszelkich uzywek i nalogów, najlepszy dowod - spalilem dotad ( 7 dni) okolo 1 (slownie: jednej) ramki szlugów. ale, ale... miaem napisa o moim ukochanym Kijowie

Zima tego roku naprawde daje czadu - ulice zasypane niegiem, miasto zakorkowane, nieodniezane, niemal nie do przejscia ani przejechania. Jedynymi skutecznymi srodkami lokomocji pozostaje metropolitien i kolej. Kursuje wiec tylko na krótkich odcinkach w sercu Kijowa.

Najwspanialszy jest odcinek z domu do pracy rodziców, spacer w góre ulicy Gonczara, Jaroslawim walem do zlotych wrót. Wycxhodzac od razu natykam sie na zupelnie odjechany budynek (dawnego) szpitala psychiatrycznego doktora Makowskiego (zupenie jak z powiesci Marry Shelley) dalej odnowiony dumny secesyjny gmach hotelu Radisson, po prawej zostawiam zruinowana kamienice rodziny Sikorskich, kolejne gmachy secesyjne, dochodze do domu aktora ( dawniej piekny kosciól katolicki w stylu Horodeckiego). staram sie nie spogladac w kierunku upiornej bunkrowej bryly polskiej ambasady, mijam India house i pseudogotycká wiezyczké i dochodze do przepysznego placu zlotych wrót. Mijam je po prawej, przechodze kolo sali do jazdy na rowerze (obecnie metro Zlote Wrota), przbiegam przez Wolodymirska - i juz jestem u Mamy w firmie. Kijów zawsze bédzie mi sie kojarzyl z dumná burzuazyjna XIX wieczná secesjá. Przepiekne miasto.

Z ciekawostek - taryfiarz przy Kreszczatyku zazadal ostatnio za dojechanie do ul. Gonczara (okolo 1,5 km) zazadal 50 hr ( nicale 10 $) . Poprzewracalo im sie w dupach po tej rewolucji jak bo-nie-dydy.

pozdrawionka!( przepraszam za brak polskich znakow ale takiego kompa tu mi udostepniono :/)